OTOM  ŻYWY  NA  WIEKI  WIEKÓW




- 1 Kor. 15:20
"Lecz teraz Chrystus
z martwych wzbudzony jest,
i stał się pierwiastkiem tych,
którzy zasnęli"


 

JEŻELI śmierć Chrystusa była największym wydarzeniem w historii, to Jego zmartwychwstanie jest nierozłącznie z nią związane. Śmierć Chrystusa bez następującego po niej zmartwychwstania pozostawiłaby naszą rasę w stanie takiej samej bezradności i beznadziejności w jakiej znajdowała się poprzednio. Słowo śmierć oznacza brak życia bez względu na to czy odnosi się do osoby naszego Odkupiciela, czy też do każdej innej istoty. Biblijne oświadczenie, że "umarli o niczym nie wiedzą", było równie prawdziwe w odniesieniu do Jezusa, gdy był umarły, jak i kogokolwiek innego, i to samo dotyczy oświadczenia: "nie masz żadnej pracy, ani myśli, ani umiejętności, ani mądrości w grobie" - w szeolu, hadesie. Żadna inna religia na świecie poza tą, która została przedstawiona w Biblii, nie naucza o zmartwychwstaniu umarłych. Pozostając w sprzeczności z Pismem Świętym, rozumem, faktami i wszelkimi dowodami dostarczonymi przez zmysły, filozofie pogańskie zakładają, że umarli nie są martwi, lecz, wręcz przeciwnie, są bardziej żywi niż kiedykolwiek przedtem.
W związku z tym, że tak wielu chrześcijan przyswoiło sobie na temat śmierci wiele idei pochodzących z filozofii pogańskiej, dla wielu z nich zmartwychwstanie jest zbyteczne. W rzeczywistości rozsądnie rozumują, gdy mówią, że skoro Abraham żył 175 lat na tym świecie, a następnie umarł, aby z chwilą wejścia w świat duchowy stać się bardziej żywym niż kiedykolwiek przedtem, i dobrze się miewa w warunkach duchowych przez minione 3800 lat, to nie mogą znaleźć powodu dlaczego nie miałby równie dobrze nadal cieszyć się takim stanem przez całą wieczność. I rzeczywiście z wielkim przekonaniem i logiką argumentują, że skoro w przyszłości jego zmartwychwstanie oznaczać będzie powrót do ziemskich warunków po tak długim doświadczeniu istnienia w warunkach życia duchowego (według ich oczekiwań), to niewątpliwie sam Abraham, gdyby dano mu wybór, wolałby, aby nie było już żadnego zmartwychwstania.

NATCHNIONY ZAPIS JEST ROZSĄDNY

Trudność takiego rozumowania wiąże się z tym, że całkowicie pomija ono związane z powyższym tematem nauki Pisma Świętego. Według Pisma Świętego, Abraham od chwili śmierci nie wie o niczym, a moment zmartwychwstania będzie oznaczał wskrzeszenie wszystkich jego poprzednich przeżyć i nadziei, gdy nastąpi ono w odpowiednim czasie oraz w warunkach, które pozwolą na wypełnienie się wobec niego wszystkich wspaniałych Bożych obietnic. Bez zmartwychwstania pozostałby - jak to określają niewierni - "martwy jak kłoda". Na podstawie tego biblijnego punktu widzenia można łatwo zauważyć, że wskrzeszenie ze stanu śmierci jest bardzo ważne, że na nim opierają się wszystkie nadzieje na żywot wieczny. Przekonamy się, że tak właśnie naucza Pismo Święte.
    Nasza lekcja pochodzi z 1 listu do Kor. 15 rozdziału, który bardziej szczegółowo niż jakikolwiek inny rozdział Biblii wyjaśnia sprawę zmartwychwstania. Zapewnia nas on, że Chrystus umarł i następnie został wzbudzony ze stanu śmierci. Pod tym względem jest on zgodny ze słowami, jakie osobiście wypowiedział nasz Pan: "I żyjący, a byłem umarły, a otom jest żywy na wieki wieków" (Obj. 1:18). Jakże proste i jakże znaczące są te słowa, gdy nada się im ich właściwą wagę i ich prawdziwe znaczenie! Życie i śmierć przedstawione są tu jako przeciwstawne sobie dwa pojęcia - Jezus nie jest teraz umarły, jest bowiem żywy, a kiedy był umarły, nie był żywy. Wydaje się dziwne, że trzeba badać tak proste stwierdzenie. Z pewnością nie byłoby w ogóle potrzeby omawiania tej sprawy z wszystkimi myślącymi ludźmi, gdyby nie fakt, że ów błąd każący ludziom wierzyć, że umarli żyją, jest tak szeroko rozpowszechniony i tak bardzo obwarowany w umysłach nas wszystkich - we wszystkich naszych myślach.
    Ponadto, wybrany przez nas werset oświadcza, iż nasz Pan stał się podczas zmartwychwstania "pierwiastkiem tych, którzy zasnęli". Cóż to oznacza? Oznacza to, co Apostoł wyraża innymi słowami, gdy mówi, że Chrystus był "pierwszym z zmartwychwstania" (Dz. Ap. 26:23) oraz że był "pierworodnym z umarłych" (Kol. 1:18). Nigdy nikt przed Nim nie dostąpił zmartwychwstania, chociaż kilku było czasowo wzbudzonych - jak na przykład Łazarz, córka Jaira i syn wdowy z Naim. Jezus był pierwszym, który miał być całkowicie wzbudzony z mocy śmierci do stanu doskonałości życia - istnienia - na jakimkolwiek poziomie egzystencji. A słowo "pierworodni" zawiera w sobie myśl, że są jeszcze inni, którzy podobnie mają być wskrzeszeni ze stanu śmierci do doskonałych życiowych warunków.

"JEŚLIĆ ZMARTWYCHWSTANIA NIE MASZ"

Poprzez kontekst (1 Kor. 15:12-18) Apostoł stara się wyryć w pamięci swych słuchaczy ważność doktryny o zmartwychwstaniu, zajmującej bardzo ważne miejsce w religii chrześcijańskiej. Apostoł Paweł pisał w czasach, gdy greckie filozofie objęły swymi wpływami wszystkie, uważane wówczas za cywilizowane, części świata. Najpierw wielu przesiąknęło teorią platońską mówiącą, że umarli żyją, a gdy ci sami ludzie zainteresowali się chrześcijaństwem, to w mniejszym lub większym stopniu powiązali pogląd Platona, że "nie ma śmierci" z chrześcijańskim poglądem, a mianowicie, że śmierć jest karą za grzech, ale że Chrystus zapłacił tę karę i że w rezultacie dla każdego członka rasy Adamowej możliwe jest powstanie ze stanu śmierci. Z powodu powszechności wprowadzonego przez Platona błędu, Apostoł był zmuszony do wyrażenia głoszonej prawdy w najbardziej przekonywującej formie. Oto co mówi:
    "A ponieważ się o Chrystusie każe, iż z martwych wzbudzony jest, jakoż mówią niektórzy między wami, iż zmartwychwstania nie masz? Bo jeślić zmartwychwstania nie masz, tedyć i Chrystus nie jest wzbudzony. A jeślić Chrystus nie jest wzbudzony, tedyć daremne kazanie nasze, daremna też wiara wasza, I bylibyśmy też znalezieni fałszywymi świadkami Bożymi, iżeśmy świadczyli o Bogu, że Chrystusa wzbudził, którego nie wzbudził, jeśliż umarli nie bywają wzbudzeni. Albowiem jeśliż umarli nie bywają wzbudzeni, i Chrystus nie jest wzbudzony. A jeśli Chrystus nie jest wzbudzony, daremna jest wiara wasza, i jeszczeście w grzechach waszych; Zatem i ci poginęli, którzy zasnęli w Chrystusie."
    Nie ma żadnej rozumnej podstawy dla błędnego pojmowania tych jasnych oświadczeń. Jedynie głęboko zakorzenione błędy powstrzymują nas od przypisania natchnionym słowom Apostoła ich prawdziwego znaczenia. Oznaczają one dokładnie to, co wyrażają: że gdyby Jezus pozostał martwy, gdyby nie został wzbudzony z śmierci do życia, to nie dokończyłby podjętego przez siebie dzieła, nie stałby się Zbawcą i Wyzwolicielem. Rzeczywiście prawdą jest, że Jego śmierć była konieczna jako cena odkupienia, ale jednocześnie była ona częścią planu Boskiego mówiącego, że jeśli Jezus dokona swej ofiary w sposób zadawalający Ojca, zostanie wzbudzony z śmierci do wyższego poziomu istnienia - wyższego niż ludzka natura, do natury Boskiej - a wywyższony w ten sposób miałby sposobność przedstawienia zasługi swej ofiary najpierw na rzecz Kościoła, a następnie za grzechy całego świata.
    Gdyby pozostał w stanie śmierci, nie został wzbudzony z martwych, byłoby to dowodem, że nie spełnił On Boskich wymagań. Gdyby pozostał w śmierci i nie został wzbudzony, to nigdy nie mógłby przedstawić swej ofiary na naszą korzyść, nie mógłby nigdy wystąpić w roli naszego Orędownika i Pośrednika, nie mógłby zapewnić nam uwolnienia spod wyroku śmierci i nigdy nie mógłby być naszym pomocnikiem w doprowadzeniu nas z powrotem do harmonii z Ojcem. W związku z tym, zgodnie ze słowami Apostoła, "jeślić Chrystus nie jest wzbudzony, tedyć daremne kazanie nasze" - kazanie Apostołów, bo centralnym punktem oparcia dla ich nauk był fakt, że "Jezus zmartwychwstał dnia trzeciego". Dochodzimy więc raz jeszcze zgodnie z oświadczeniem Pawła do tego samego wniosku, że jeśli Chrystus nie został wzbudzony to dowodzi to, że próżne są nasze nadzieje na odpuszczenie grzechów przez zasługę Jego ofiary - w takim razie Jezus nie wystąpiłna naszą korzyść, nie zaoferował zasługi swej ofiary w pośredniczeniu za nasze grzechy, a my nie dostąpiliśmy pojednania z Ojcem, pozostając nadal w naszych grzechach, w stanie potępienia, które nie daje żadnej nadziei.

"WIELE NIEWĄTPLIWYCH DOWODÓW"

Dalej w omawianym tekście (1 Kor. 15:12-18) znajdujemy słowa Apostoła, który zapewnia nas, że fakt zmartwychwstania Jezusa nie jest bajką, że było ono nie tylko niezbędne dla naszego zbawienia, ale że jest faktem dobrze poświadczonym. Jego argument dalej pokazuje, że przez zmartwychwstanie Chrystusa ostatecznie nastąpi zmartwychwstanie Kościoła do pełnej harmonii z Bogiem i będzie on zupełnie wyzwolony z mocy grzechu i śmierci - "Albowiem jako w Adamie wszyscy umierają, tak i w Chrystusie wszyscy ożywieni będą" - zupełnie wyzwoleni z śmierci, owego wielkiego przeciwnika. Dalej Apostoł mówi, że w końcu w czasie swego drugiego adwentu Chrystus "musi królować, pókiby nie położył wszystkich nieprzyjaciół pod nogi jego. A ostatni nieprzyjaciel, który będzie zniszczony, jest śmierć".
    Mając na względzie znaczenie zmartwychwstania Jezusa, nie możemy się dziwić, że Pismo Święte kładzie tak wielki nacisk na ten fakt, przytaczając różne dowody i potwierdzenia mające na celu umocnienie w tym względzie naszej wiary. Wszyscy czterej ewangeliści dostarczają nam szczegółów dotyczących zmartwychwstania naszego Pana i z wielką dokładnością mówią o Jego ukazywaniu się swym Apostołom. W Dz.Ap. 1:3 pisarz rozpoczyna od zapewnienia, że Jezus "samego siebie po męce swojej żywym stawił się w wielu niewątpliwych dowodach, przez czterdzieści dni ukazując się im [swym uczniom kilkakrotnie podczas tego okresu] i mówiąc o królestwie Bożym".
    Zawsze, gdy Apostoł podawał zarysy wielkiego planu Bożego, wskazywał na znaczenie zmartwychwstania, nie tylko dla Jezusa, ale także dla wszystkich, którzy kiedykolwiek otrzymają błogosławieństwa przez Niego jako Zbawcę. Rozpoczyna swe wywody na ten temat mówiąc: "Albowiem naprzód podałem wam, com też wziął [najpierw], iż Chrystus umarł za grzechy nasze według Pism; A iż był pogrzebiony, a iż zmartwychwstał dnia trzeciego według Pism. A iż widziany jest od Kiefasa, potem od onych dwunastu. Potem widziany jest więcej niż od pięciuset braci naraz, z których wiele ich zostaje aż dotąd, a niektórzy też zasnęli. Potem jest widziany od Jakuba, potem od wszystkich Apostołów. A na ostatek po wszystkich ukazał się i mnie, jako poronionemu płodowi" (1 Kor. 15:3-8).

BARDZO ROZPOWSZECHNIONY BŁĄD

Ci, którzy uważają, że umarli nadal żyją, i którzy nadal pragną w jakiś sposób stosować biblijne nauki odnośnie zmartwychwstania, z konieczności przyjęli pogląd, że obiecane jest zmartwychwstanie ciała, co jest błędem. Według 1 Kor. 15:37 - "nie siejesz ciała, które ma potem wyrość" - to właśnie istota, czyli dusza, otrzymała obietnicę zmartwychwstania i zgodnie z tym niektóre istoty mają zmartwychwstać na jednym poziomie istnienia, a inne na innym poziomie. Na przykład, obietnica dana Kościołowi Chrystusowemu dotyczyła zmartwychwstania w ciele duchowym. Apostoł opisuje to zmartwychwstanie z tych umarłych (w języku greckim użyto tu przedimka określonego), jako zmartwychwstanie Kościoła, który narodził się ponownie do nowej natury, do duchowej natury, niebiańskiej natury. O istocie, lub duszy, członków Kościoła Apostoł oświadcza, że "Bywa wsiane ciało w skazitelności, a będzie wzbudzone w sławie; bywa wsiane w słabości, a będzie wzbudzone w mocy; bywa wsiane ciało cielesne, a będzie wzbudzone ciało duchowe. Jest ciało cielesne, jest też ciało duchowe."
    Mimo iż Apostoł nie omawia szczegółowo zmartwychwstania pozostałej części świata, to jednak oznajmia, że nie wszyscy zostaną wzbudzeni w ciałach niebiańskich, i wyjaśnia, że jest chwała ciał niebieskich oraz chwała ciał ziemskich (1 Kor. 15:40). Następnie usiłuje on przeciwstawić pierwszego Adama, z ziemi ziemskiego - drugiemu Adamowi, Panu z nieba (w. 47), mówiąc: "Stał się pierwszy człowiek Adam w duszę żywą [istotą cielesną], ale pośledni Adam w ducha ożywiającego" (w.45). Dopiero po zmartwychwstaniu nasz Pan stał się duchem udzielającym życia - "umartwiony będąc ciałem, ale ożywiony duchem", jak to Apostoł Piotr oświadcza w innym miejscu. Ci dwaj Adamowie są przykładami lub wzorami tego, co rodzaj ludzki może osiągnąć w zmartwychwstaniu: Kościół ma osiągnąć podobieństwo drugiego Adama, a świat podobieństwo pierwszego Adama - "Jaki jest ten ziemski, tacy też i ziemscy; a jaki jest niebieski, tacy też będą niebiescy."
    Jedynie Kościół obecnego wieku Ewangelii otrzymał sposobność stania się duchowymi dziećmi Boga, współdziedzicami Chrystusa, ich Pana. Do nich należy owo wspaniałe błogosławieństwo, przywilej pierwszego zmartwychwstania, o którym czytamy w Piśmie Świętym co następuje: "Błogosławiony i święty, który ma część w pierwszym zmartwychwstaniu; albowiem nad tymi wtóra śmierć mocy nie ma; ale będą kapłanami Bożymi i Chrystusowymi, i będą z nim królować tysiąc lat". Oto ta wspaniała nadzieja, którą Bóg im przedstawił w Ewangelii, nadzieja uczestniczenia z Odkupicielem w cierpieniach doby obecnej, ale też w chwałach, które nadejdą. Ich nadzieja związana jest z osiągnięciem pierwszego zmartwychwstania i przez nie, którego pierwiastkiem jest nasz Pan.
    Następnie nadejdzie sposobność zmartwychwstania świata. W innym miejscu jest ono określone jako restytucja, powrót do tego wszystkiego, co zostało utracone w Adamie - powrót do podobieństwa Bożego, które Adam posiadał jako istota cielesna zanim zgrzeszył i które wszystkie jego dzieci mają osiągnąć, jeśli będą tego pragnąć - dzięki odkupieniu w Jezusie Chrystusie, które zostanie zastosowane za świat podczas okresu Jego Tysiącletniego Królestwa. Nadzieja, jaką świat pokłada w Chrystusie, to nadzieja zmartwychwstania. Jest to chwalebna nadzieja, lecz nadzieja Kościoła przewyższa ją pod względem chwały, czci i nieśmiertelności.

MARIA PIERWSZYM ŚWIADKIEM

Maria Magdalena, która mimo iż swego czasu znajdowała się pod wpływem złych duchów, lecz dostąpiwszy uwolnienia spod ich dominacji stała się wierną i lojalną naśladowczynią Jezusa, i pierwszym świadkiem, jakiemu nasz Pan ukazał się po swym zmartwychwstaniu. (Prawdopodobnie nazwano ją Marią Magdaleną, ponieważ jej miastem rodzinnym była Magdala). Nie była to jednak Maria, siostra Łazarza i Marty, ani też nie była to Maria "jawnogrzesznica", która własnymi łzami omyła stopy naszego Pana w domu faryzeusza.
    Wcześnie rano po sabacie - co odpowiada naszej niedzieli, pierwszemu dniu tygodnia - Maria i inni Pańscy przyjaciele udali się do grobu Jezusa z "rzeczami wonnymi" - Mar. 16:1, by zabalsamować ciało. Ze względu na późną porę Jego ukrzyżowania Zakon, według którego takie czynności nie były dozwolone podczas sabatu, nie pozwalał na ich wcześniejsze wykonanie. Zamierzono jak najrychlej wykorzystać sposobność, aby zabalsamować ciało, zanim mógłby rozpocząć się proces rozpadu. Wstawszy wcześniej niż jej towarzyszki, Maria sama udała się do grobu i zajrzawszy do jego wnętrza zobaczyła, że ciało Jezusa zniknęło. Płacząc, zastanawiała się dlaczego je usunięto i dokąd je przeniesiono. Następnie pochyliła się przechodząc przez niski otwór wejściowy i ujrzała dwie osoby [ujrzała "dwa anioły"] w bieli, siedzące u wezgłowia i nogach miejsca, na którym złożone zostało ciało Jezusa, jak gdyby trzymały straż. Spytały Marię, dlaczego płacze. Odpowiedziała, że płacze, ponieważ "wzięli Pana mego, a nie wiem gdzie go położyli" (Jan 20:13).
    Obróciwszy się, Maria ujrzała nie opodal człowieka, którego wzięła za stróża opiekującego się ogrodem, w którym znajdował się grób Józefa. On także zapytał, dlaczego płacze, a ona poprosiła, aby, jeśli to on zabrał ciało będąc niezadowolonym, iż ono miało pozostać w tym grobie, oddał je pod jej opiekę, by mogła się nim zająć. Nic, co wiązało się z jego osobą, nie wskazywało kim był ów człowiek - wyglądał jak ogrodnik, prawdopodobnie miał na sobie strój ogrodnika. (Jak wiemy osobiste rzeczy Jezusa przywłaszczyli sobie żołnierze, którzy dokonali ukrzyżowania, a płótno pogrzebowe nadal leżało w grobie.) Maria nie poznała, że osoba, którą ma przed sobą, jest jej Panem - mającym inne ciało, inną postać, lecz nadal będącym Nim samym - aż do chwili, gdy Jezus zawołał ją po imieniu, czyniąc to prawdopodobnie swym dawnym, dobrze jej znanym głosem.
    Upadłszy Mu do stóp i objąwszy je rękoma, rzekła jedynie "Rabbuni!" - Mistrzu. Jezus nie zachęcał jej do dalszego zachowywania się w taki sposób, a raczej pouczył, że wiedząc o Jego zmartwychwstaniu, powinna stać się dla uczniów zwiastunem (Ewangelii) informując ich, że zmartwychwstał i w przyszłości wstąpi "do Ojca Mego i Ojca waszego, i do Boga Mego i Boga waszego". Jak się wydaje nasz zmartwychwstały Pan objawił się Marii jedynie za pośrednictwem swego głosu. Ubranie, jakie miał na sobie, nie przypominało tego, jakie nosił poprzednio. Podobnie Jego wygląd, nie był taki sam - Maria nie rozpoznała Go, zanim do niej nie przemówił.

"TYŚ SAM PRZECHODNIEM?"

Później tego samego dnia dwaj z Jego uczniów szli do Emaus. Pan ich wyprzedził i uprzejmie pozdrowił, pytając dlaczego mają tak smutne oblicza i okazują tak głęboki smutek. Nie poznali Go, nie widzieli na Jego rękach, ani na stopach śladów po gwoździach. Nie ujrzeli cech, które od tak dawna znali, nie rozpoznali też odzienia. Rzekli do Niego: "Tyś sam przychodniem w Jeruzalemie, a nie wiesz, co się w niem w tych dniach stało?" itd. Jezus skorzystał z okazji, aby wyłożyć im Pismo Święte, wskazać na podstawie proroctw, jak niezbędne było cierpienie Mesjasza, aby mógł wejść do swej chwały i dzięki temu mogło nadejść Jego Królestwo, aby rodzaj ludzki mógł dostąpić błogosławieństwa, a wybrany Kościół mógł być zebrany i połączyć się z Nim w błogosławieniu świata.
    Ostatecznie, po spędzeniu z nimi prawdopodobnie kilku godzin i niewątpliwym ocenieniu Go jako nadzwyczaj wspaniałego człowieka, który tak potrafił wyjaśnić im Pismo Święte, że serca ich płonęły miłością, poświęceniem i wiarą, Jezus ujawnił się im przez sposób łamania chleba i natychmiast zniknął. Coś, co wynikało z Jego słów lub sposobu dziękczynienia powiedziało im natychmiast, że to jest ich Pan, co tłumaczyło wszystkie osobliwe zjawiska, jakie oni zauważyli.
    Tego samego wieczoru Pan spotkał się ze swymi uczniami. W obawie przed Żydami, zgromadziwszy się za dobrze zamkniętymi drzwiami, uczniowie dyskutowali nad sprawą własnego bezpieczeństwa oraz nad informacjami Marii i innych kobiet, które były przy grobie. Wtedy właśnie, znienacka pojawił się wśród nich Jezus. Byli zaskoczeni i przestraszeni. Jakże mogła jakakolwiek istota znaleźć się wśród nich, gdy drzwi były zamknięte? Z pewnością istota znajdująca się przed nimi musi być duchem. Owładnął nimi strach i drżenie, ale pozdrowienie Mistrza - "Pokój wam" - ukoiło ich lęk. Pokazał im swe ręce i bok i jadł wraz z nimi, oświadczając: "dotykajcie się mnie, a obaczcie; bo duch [greckie, pneuma] nie ma ciała ani kości, jako widzicie, że ja mam". Byli więc zadowoleni, ponieważ uświadomili sobie, że mówi prawdę - podobnie cieszą się wszyscy, którzy uświadamiają sobie ów wielki fakt, jakim jest powstanie naszego Pana ze stanu śmierci, i którzy choć w najmniejszym stopniu rozumieją niezmierzoną ważność zmartwychwstania w odniesieniu do Boskiego planu związanego z naszym zbawieniem.

DLACZEGO RÓŻNORODNE POSTACIE?

Możemy być pewni, że postępowanie naszego Pana - pojawianie się w różnych postaciach i następnie znikanie z oczu - służyło dobremu i mądremu celowi. Możemy być pewni, że nic nie zdarzyło się na próżno; wszystko miało jakiś cel, szczególnie w owym czasie. Do nas należy zbadanie tej sprawy i dostrzeżenie celu, takiego pojawiania się. Rozumiemy je w następujący sposób: nasz Pan chciał przekonać uczniów, że nie był już dłużej Jezusem w ciele, którego znali przez kilka lat. Chciał ich przekonać, że chociaż zabity w ciele, to ożywiony został w duchu, i od tego czasu był już istotą duchową. Uczniowie wiedzieli o aniołach - Maria osobiście ujrzała dwóch w grobie. Wiedzieli, że aniołowie mogli pojawiać się i znikać, wiedzieli, że aniołowie mogli przyjmować ludzką postać i ciało. Z istniejących zapisów wiedzieli, że aniołowie ukazali się Abrahamowi, który wraz z nimi spożywał posiłek i dopiero później dowiedział się, że byli to aniołowie.
    Nasz Pan pragnął pokazać swym uczniom, że nie tylko nie był martwy, ale że mógł teraz przychodzić i odchodzić podobnie jak aniołowie, że mógł pojawiać się i znikać, pokazywać się w ziemskim ciele lub być obecnym nie posiadając go, że w przypadkach pojawienia się mógł równie łatwo stworzyć bądź ubranie, bądź ziemskie ciało, i dokonywał tego. Jednakże żadne z owych ubrań, ani żadne z ziemskich ciał nie były tymi samymi, które oglądali poprzednio. Jego odzienie było nadal w rękach żołnierzy - a ciało, nie wiemy gdzie się znajduje. Wiemy jedynie, że Jezus nie został wzbudzony w ziemskim ciele, i wiemy też, że pierwiastki tworzące ziemskie ciało nie są Bogu wcale potrzebne do stworzenia ciała duchowego.
    Na przykładzie własnej osoby nasz Pan zilustrował tę samą lekcję, której udzielił im z okazji wizyty Nikodema. Powiedział wówczas, że ci, którzy urodzili się z ducha, mogli przychodzić i odchodzić jak wiatr, i że żaden człowiek nie może wiedzieć skąd przychodzą ani dokąd idą. Jakże właściwą rzeczą było to, że Pan to zilustrował, i tym samym udzielił uczniom pierwszej lekcji na temat spraw duchowych, których jednakże nie byli w stanie całkowicie zrozumieć aż do czasu Pięćdziesiątnicy, kiedy to wylany został na nich Duch Święty.

"DUCH NIE MA CIAŁA"

Niektórzy, być może, mogliby zapytać: "Czyż Jezus nie zaprzeczył myśli jakoby był duchem, gdy oświadczył, że "duch nie ma ciała i kości, jako widzicie, że ja mam"? Obie te myśli pozostają w całkowitej zgodzie: uczniowie nie oglądali Jezusa-ducha, lecz widzieli po prostu ciało i kości, które Jezus-duch przyjął w celu przeprowadzenia z nimi rozmowy - tak samo jak aniołowie przybierali ciała składające się z krwi i kości, gdy porozumiewali się z ludźmi, jak opisuje to Stary Testament. Jezus nie powiedział: "duch nie ma ciała, ani kości, jako widzicie, że ja takim jestem", ale: "jako widzicie, że ja mam".
    Jezus duchowy ukazał się uczniom przez ciało i kości oraz ubranie. Rozumiał, że gdy uświadomią sobie, iż patrzą na ciało i kości, to opuści ich strach. Potem, uspokoiwszy ich w ten sposób, Jezus mógł lepiej wytłumaczyć im fakt swego zmartwychwstania i udzielić wstępnych lekcji na temat czekającej ich w przyszłości pracy (jako Jego przedstawicieli na świecie, gdy On już odejdzie). To było celem Jego różnorodnych pojawień się, których było w sumie około 11, podczas owych 40 dni, każde było bardzo krótkie. Pojawienie się istoty posiadającej ziemskie ciało zmniejszyło ich strach i pozwoliło im lepiej wysłuchać tego, co miał im do powiedzenia. Fakt, że w dwóch przypadkach zobaczyli Go w ziemskim ciele - takim jak to, które posiadał, gdy został ukrzyżowany, i w ubraniu przypominającym to, które rozdzielili między siebie żołnierze - również pomogło im zrozumieć pojęcie zmartwychwstania jak i to, że Jezus nie był już dłużej umarłym. Wynika więc z tego, że fakt pojawiania się Jezusa po przybraniu różnych postaci był dla uczniów dowodem, że żadna z przybieranych przez Niego form nie była tą jedyną i właściwą, ale że stanowiły one jedynie wiele różnych form pojawiania się, za pomocą których On porozumiewał się z nimi.
    Niewątpliwie z tego samego powodu, od czasu do czasu ukazywał się podczas swego czterdziestodniowego pobytu, mimo iż przez pozostałą część tego okresu był dla wszystkich niewidzialny. Pragnął stopniowo nauczyć swych uczniów, aby już więcej nie oczekiwali Go jako istoty posiadającej ziemskie ciało, lecz uświadomili sobie Jego obecność i opiekę jaką ich otaczał, i tym lepiej mogli zrozumieć, kiedy ich opuści, jak może nadal zachować swą obecność wśród nich i swą opiekę obejmującą wszystkie ich sprawy. Wysyłał ich w świat jako swych specjalnych przedstawicieli, jak na to wskazują Jego słowa: "Pokój wam; jako mię posłał Ojciec, tak i ja was posyłam". Jezus Chrystus jest przedstawicielem Ojca, a my jesteśmy specjalnymi przedstawicielami naszego Pana, chociaż, oczywiście, przez Niego i w Nim jesteśmy również przedstawicielami Ojca.

"PRZYJMIJCIE DUCHA ŚWIĘTEGO"

Uczniowie nie otrzymali jeszcze Ducha Świętego. Tylko Jezus jako jedyny otrzymał go w sensie spłodzenia, chociaż prorocy go otrzymali w sensie mechanicznym, aby działał w nich i przez nich. Powyższe stwierdzenie pozostaje w zgodzie z tym, co znajdujemy w innym miejscu, gdzie czytamy, że "jeszcze nie był dany Duch Święty, przeto że jeszcze Jezus nie był uwielbiony" (Jan 7: 39). Innymi słowy, Bóg nie mógł przekazać nikomu swego Ducha, dopóki zasługa ofiary Chrystusowej nie została przez nich przyswojona. A stało się to po wstąpieniu Jezusa na wysokość i ukazaniu się w ich imieniu przed obliczem Boga. Dopiero wtedy Duch Święty został na nich wylany w postaci mocy i błogosławieństwa Pięćdziesiątnicy.
    Pan chciał, aby uczniowie spodziewali się i uważali za pewne to błogosławieństwo, jakie miało nastąpić. Chciał, aby zrozumieli, że Duch Święty, jakiego ześle nie będzie osobą, ale duchem Ojca i Jego własnym duchem - tchnieniem, czyli duchem Bożym, tchnieniem, czyli duchem Jezusowym, duchem prawdy, duchem świątobliwości, duchem zdrowego rozsądku.

"KTÓRYMKOLWIEK GRZECHY ODPUŚCICIE"

Oświadczenie naszego Pana, że Jego uczniowie będą grzechy odpuszczać lub nie, nie ma być rozumiane w taki sposób, jaki jest w zwyczaju wśród rzymskokatolików, grekokatolików, itp., mianowicie, iż kapłan przez skuteczność ofiary odprawianej mszy lub w jakiś inny sposób jest w stanie odpuścić grzechy. Raczej myślą jest, że tych dwunastu Apostołów szczególnie (a w mniejszym stopniu cały prawdziwy lud Pański, gdy jest na tym świecie) znajdzie się do takiego stopnia pod wpływem i kierownictwem oraz pouczeniem Jego Świętego Ducha, że pozna warunki i zasady, na jakich możliwe będzie odpuszczanie grzechów, a tym samym będzie wiedziało o tym z taką pewnością, że będzie w stanie powiedzieć swym słuchaczom, czy ich grzechy zostały odpuszczone przez Pana, czy też nie.
Nadal mamy ten przywilej i każde prawdziwe dziecko Boże powinno wiedzieć jak z niego korzystać, aby mając kontakt z pokutującymi grzesznikami mogło udzielić im niezbędnej pomocy i wskazać jakie szczególnie zasady powinni poznać, aby ich grzechy zostały przez Pana odpuszczone. Na przykład, możemy zapewnić każdego, kto przedstawi dowody skruchy, pokuty serca, odrodzenia do granic możliwości, wiary w Chrystusa i pragnienie posłusznego postępowania w życiu według Jego wzorów - że takiej osobie grzechy zostały odpuszczone. Nie oznacza to, że posiadamy moc odpuszczania ich, ale że będąc blisko Mistrza i znając Jego poglądy na tę sprawę, możemy przemawiać w Jego imieniu jako Jego rzecznicy, ogłaszając zasady pojednania. Każdy, kto wie o własnych grzechach, powinien również wiedzieć jak kierować i pomagać innym w poznawaniu sposobów wyzbywania się swych grzechów.

- artykuł zaczerpnięty w miesięcznika religijnego "Teraźniejsza Prawda" `93(20).


Na poczatek

  Izrael Kultura Historia Turystyka Pomoc duchowa Żydzi w Polsce Czasy i Fakty

Copyright ©2004-2005 by Gedeon