NIEDOCENIANIE  SUMIENIA




- Efez. 5:18
"A nie upijajcie się winem,
w którym jest rozpusta"



 

LEKCEWAŻENIE SUMIENIA jest jednym z wielkich niebezpieczeństw naszych czasów, tak jak było nim w całej przeszłości. Nasza lekcja daje tego ilustrację, pokazując jak Herod Antypas (król Galilei i Berei) lekceważył swe sumienie i w ten sposób wpadł w sidła cudzołóstwa i morderstwa.
    Każdy myślący człowiek posiadający pewne doświadczenie może potwierdzić fakt, że grzechy zakradają się stopniowo. Nikt od razu nie spada z czystości na dno grzechu. Jest stopniowy początek, kiedy jeszcze słychać głos sumienia i jeśli zostanie wysłuchany, nieszczęście popełnienia poważnego grzechu może być uniknięte. Jeśli jednak jest ignorowany, głos ten staje się coraz słabszy, a jego wpływ na kontrolowanie życia coraz mniej odczuwalny, aż w końcu, gdy sumienie zaśnie, postępowanie zewnętrzne staje się coraz gorsze, i przy nagłym przebudzeniu się jednostka taka znajduje siebie w sidłach, w stanie zniewolenia - być może jako rozpustnik, złodziej, morderca lub każdy z nich, nie mając najwyraźniej żadnej innej alternatywy niż podążanie dalej w tym samym kierunku. Ilu z tych, którzy osiągnęli taki opłakany stan, na próżno pożądało jeszcze jednej takiej szansy, jaką początkowo mieli - respektowania sumienia i wybrania drogi sprawiedliwości.

"DUCH ZDROWEGO ZMYSŁU"

W pewnym stopniu doświadczenie to przechodzi cały świat, ponieważ bez względu na stopień deprawacji i upadku jako rodzaj ludzki nie jesteśmy jeszcze całkowicie zdeprawowani. W każdym zdrowym umyśle wciąż istnieje jakiś element sumienia, pewna miara zdolności odróżniania prawdy od nieprawdy, sprawiedliwości od niesprawiedliwości, dobra od zła. Na początku swego nowego życia chrześcijanie mogą posiadać tę cechę w takim samym stopniu, jak pozostała część ludzkości, ale po poświęceniu życia Panu i Jego służbie otrzymują obiecane zapewnienie uczenia ich przez Boga. Dzięki temu nauczaniu ich pojęcie dobra i zła staje się wyraźniejsze - stają się mniej przesądni i w mniejszym stopniu prowadzeni jedynie wrażeniami. Posiadają jednoznaczne instrukcje Słowa Bożego, dzięki którym wyraźniej niż dotychczas mogą dostrzegać dobro i zło. Sumienie jednak pozostaje to samo. Zostało ono jedynie oświecone i nie może być mniej czujne u chrześcijanina niż u osoby światowej.
    Wprost przeciwnie, chrześcijanie, wsparci duchem zdrowego rozsądku, wsparci poświęceniem wszystkiego Panu i prowadzeni niezmiernie wielkimi i cennymi obietnicami Pisma Świętego, mają wszelkie powody, by bardziej niż przedtem iść za głosem sumienia. Dla oświeconego chrześcijanina, prowadzonego poprzez rozsądzanie Boskiego objawienia - Biblii - głos sumienia staje się w rzeczywistości głosem Boga, i posłuszeństwo mu jest niezbędnie konieczne. Wszelkie przekroczenie jego nakazów na pewno sprowadzi nieszczęście, o wiele poważniejsze od tego, jakie mogłoby spaść na zwykłego człowieka, ponieważ chrześcijanin uczynił postęp do przodu i otrzymał wcześniej wiedzę. Dla chrześcijanina zatem respektowanie głosu sumienia może ostatecznie oznaczać albo wieczne życie, albo wieczną śmierć - śmierć wtórą. Nawet wśród tych, którzy w wieku Ewangelii osiągnęli życie wieczne, Pismo Święte pokazuje dwie klasy:
    1) "więcej niż zwycięzców", "maluczkie stadko", którzy stali się dziedzicami Boga i współdziedzicami Jezusa Chrystusa, oraz
    2) "wielką kompanię", "panny" (Ps. 45:15).
    Możemy być pewni, że wszyscy z tej pierwszej klasy bardzo uważnie słuchali głosu sumienia i chętnie, z radością i bez wahania stosowali się do jego wskazówek jako głosu Prawdy, głosu Pana mówiącego do nich przez Jego Słowo i opatrzność, prowadzącego ich z łaski w łaskę i z chwały w chwałę aż do ostatecznej przemiany w pierwszym zmartwychwstaniu. Ta druga klasa - wielki lud z Objawienia 7 rozdz. zdobyła niższe stanowisko przed tronem pod względem zaszczytów i błogosławieństw, jakich Pan im udzieli jako zwycięzcom ze świata. Czy sumienie zaprowadziło ich do niższego poziomu, a pierwszą z wymienionych klas (Maluczkie Stadko) do wyższego poziomu Boskiej natury? Stało się tak nie dlatego, że sumienie prowadziło ich inaczej, lecz dlatego, że nie tak dokładnie szli oni za głosem sumienia, z mniejszą gorliwością, mniejszą wytrwałością i mniejszym uświadamianiem sobie tego, jak wiele zależało od jego respektowania.

SUMIENIE DRĘCZYŁO HERODA

Herod z naszej lekcji (Antypas) był synem "Heroda Wielkiego", który wymordował niemowlęta w Betlejem, usiłując pokrzyżować Boski plan działania. Palestyna znajdowała się pod bezpośrednią kontrolą cesarzy Rzymu, którzy zamiast podtrzymywać królestwo Heroda, podzielili je, a jedną czwartą jego część przyznali Herodowi Antypasowi, głównej postaci naszej obecnej lekcji. Herodiada, piękna i ambitna kobieta z linii Kleopatry, wnuczka Heroda Wielkiego, miała ambicję zostać królową i wyszła za mąż za swego najstarszego wuja Filipa, przypuszczając, że to właśnie jemu cesarz Rzymu udzieli królewskich zaszczytów. Lecz on został pominięty, a Antypas uczyniony tetrarchą (tzn.władcą jednej czwartej części królestwa). Herodiada była wielce rozczarowana, i gdy Herod Antypas przybył do Rzymu, by zostać obdarzonym królewskimi honorami, postarała się, by gościł w domu swego brata (jej domu) i wykorzystała tę okazję, by omotać go swym osobistym wdziękiem, tak że gdy odjeżdżał do swego królestwa, ona uciekła wraz z nim.
    W tym właśnie miejscu dostrzegamy odejście tej pary i obranie przez nią złej drogi: złota reguła i ich wyczucie sprawiedliwości powinno było ich powstrzymać. Jeśli w jakimkolwiek stopniu oni oboje posiadali wtedy głos sumienia, zamknęli przed nim swe serca. Kobieta ta do wsparcia swego sumienia miała nie tylko więzy czystości, lecz także zobowiązania umowy małżeńskiej, które powinny wzmacniać ją w unikaniu zła. Mężczyzna ten także miał sumienie i wiedział, że akceptując przymilanie się żony swego brata gwałcił umowę małżeńską zawartą z własną żoną. Musiał także wiedzieć, że gwałcąc uświęconą gościnność gospodarza, człowieka, który go gościł, swego brata, popełniał niebraterski czyn. A przede wszystkim posiadał dostateczną znajomość prawa żydowskiego, by wiedzieć, że jego postępowanie było obrzydliwością w oczach Boga.
    Po jego powrocie do domu w towarzystwie swej siostrzenicy (żony swego brata) w roli kochanki w całej Palestynie powstał wielki skandal, ponieważ ludzie (pouczeni przez Zakon) rozpoznali, że ich władca jawnie narusza Zakon. Jego prawdziwa żona, przygnębiona i przybita obecnością uzurpatorki, otrzymała pozwolenie przeniesienia się z Galilei na drugą stronę jeziora, do innej części królestwa i innego pałacu, w Macheroncie. Była ona córką arabskiego króla Aretasa i wkrótce udało się jej powrócić do domu ojca. Aretas był wściekły i groził wojną.

POTĘPIONY TYLKO HEROD, NIE INNI WŁADCY

Gdy służba Jana była u szczytu i gdy potępiał on każdą formę grzechu, pojawiła się kwestia Heroda. Wielki prorok całkowicie potępił jego postępowanie, stwierdzając, że zgodnie z Zakonem Herod nie może mieć żony swego brata, swej własnej siostrzenicy. Tekst grecki wskazuje, że nie zostało to powiedziane tylko raz, lecz "mawiał Jan" stale uczył, że u samej głowy narodu tkwiło zło. Ponieważ naród żydowski utrzymywał, iż jest przyjęty przez Boga jako szczególny naród i królestwo Boga, zapewniając, iż w każdym szczególe żyje według Jego szczególnych praw, Jan prawdopodobnie słusznie demaskował postępowanie władcy Żydów, nie podejmując żadnej krytyki innych władców ziemi, którzy nie pozostawali pod Boskim prawem i przymierzem.
    Powinniśmy jednak pamiętać, że Jezus nie wyraził swego stanowiska w tej sprawie. W postępowaniu Jana niczego nie powinniśmy odbierać jako szczególnego przykładu tego, co my powinniśmy czynić dzisiaj w stosunku do urzędników państwowych w sensie krytykowania ich życia i poczynań. W dzisiejszym świecie nie ma żadnego narodu, który byłby przyjęty przez Boga w takim samym znaczeniu, jak naród żydowski, nie ma żadnego narodu przyznającego się do pozostawania w takiej karności i pod kontrolą, jak ówczesny Izrael. Nasz Pan wskazuje na nasz stosunek do świata: "Oddawajcie tedy, co jest cesarskiego, cesarzowi, a co jest Bożego, Bogu" (Mat. 22:21). Apostoł wyjaśnia, że we wszystkich sprawach, które nie są sprzeczne z naszymi prawami jako poszczególnych jednostek i sumieniem, powinniśmy uznawać oficjalne stanowisko rządzących światem. Dlatego dzisiejsi chrześcijanie mają sądzić siebie i analizować sprawy zgromadzenia, usuwając spośród siebie wszelki kwas, ale nie wolno im próbować oczyszczać świata ani uważać, że świat znajduje się obecnie na sądzie.
    To prawda, że Apostoł mówi: "Azaż nie wiecie, iż święci będą sądzili świat?" (1 Kor. 6:2). Miał jednak oczywiście na myśli ten czas, kiedy święci mieli być przygotowani na sędziów, gdy przy końcu tego wieku będą przemienieni z śmiertelnych w nieśmiertelnych, z niedoskonałości do doskonałości, i będą takimi jak Pan, towarzysząc Mu w sądzeniu świata i rządzeniu nim. To sądzenie dopiero się rozpocznie i obejmie każdy naród, i każdego członka rodziny adamowej. W miarę możliwości mieli żyć w pokoju ze wszystkimi ludźmi, oddając hołd tym, którym hołd się należy, cześć tym, którym cześć się należy, lecz zawsze uznając publicznie i prywatnie - pod każdym względem za najważniejsze swe obowiązki wobec Niebiańskiego Ojca i Jego Syna, naszego Odkupiciela.

HEROD WTRĄCIŁ JANA DO WIĘZIENIA

Duma Heroda została dotknięta komentarzami Jana i niewątpliwie obawiał się, że jeśli pozostawi to bez potępienia i kary, może to doprowadzić do zamieszania w królestwie. Rozwiązał sprawę przez osadzenie Jana w więzieniu. Niemniej jednak czytamy, że bał się Jana, zdając sobie sprawę, iż był on prawym człowiekiem - człowiekiem, który w prawym postępowaniu, na miarę swoich możliwości, okazywał posłuszeństwo swemu sumieniu. Znajdujemy nawet sugestię, że (w. 19, 20) uwięzienie Jana, przynajmniej w pewniej mierze, miało na celu uchronienie go przed gniewem Herodiady, która pragnęła go zabić i która bez wątpienia nie wahałaby się wynająć zabójców. Wydaje się, że była ona kobietą zupełnie pozbawioną sumienia.
    Tekst grecki sugeruje, że Herod często spotykał się z Janem, słuchał jego argumentów - słuchał chętnie, ale był zakłopotany. Herodiada z pewnością zdawała sobie sprawę, że jej wpływ na króla był zagrożony. Zaryzykowała wszystko, by zabezpieczyć obecną pozycję, i jeszcze wiele by zaryzykowała, aby ją utrzymać. Gdyby nauki Jana Chrzciciela skłoniły Heroda do oddalenia jej, znalazłaby się w gorszej sytuacji niż przedtem - jako potępiona, odrzucona, bez nazwiska i domu - bez niczego. Taki umysł w ogóle nie dopuszczał możliwości tego typu rozwiązania, a więc należało uczynić wszystko, co mogłoby odsunąć to niebezpieczeństwo.
    Podobnie jest z wieloma innymi ludźmi zajmującymi niższe stanowiska w historii świata: ambicja błędnie nimi kieruje, a duma stanowi siłę, która nie tylko lekceważy głos sumienia, lecz ostatecznie czyni morderców z tych, którzy początkowo - gdy sumienie zaczynało ich potępiać - byliby wstrząśnięci na samą myśl o popełnieniu takiego czynu. Podobnie jest z niektórymi na mniejszą skalę: duma i ambicja, być może działające w innym kierunku, odpędzają sumienie aż w końcu osoba taka przyparta symbolicznie do muru ucieka się do kłamstw, oszczerstw i niszczenia reputacji drugich, choć początkowo sama myśl o tym zostałaby z odrazą odrzucona. Jakże koniecznym jest respektowanie głosu sumienia!
    Spójrzmy także na Heroda, na sposób, w jaki lekceważone przez niego sumienie krok po kroku prowadziło go coraz głębiej w błoto. Zauważmy, że gdyby poszedł za głosem sumienia, gdy słuchał Jana i bał się, Jan mógłby jeszcze odejść wolny. Nie słuchając go jednak, był coraz bardziej usidlany aż w końcu doszło do punktu kulminacyjnego opisanego w tej lekcji - zamordował on proroka Pańskiego.
    Herodiada czuwała szukając dogodnej sytuacji dalszego usidlenia Heroda, który już znajdował się w jej mocy, ponieważ lekceważył głos sumienia. Każdy dzień był dla niej cenny. Nie wiedziała, kiedy słowa proroka mogą wywrzeć wpływ na Heroda, ale wiedziała, że w jakimś stopniu posiadał on sumienie, i że było ono zaniepokojone. Ten sprzyjający moment nadszedł wraz z urodzinami Heroda. Podtrzymywała go w jego próżności, pomagała w przygotowaniach uczynienia tego dnia dniem wielkiego święta i w ten sposób dążyła do przypodobania się Herodowi jako ta, która przede wszystkim pragnęła jego wyniesienia w oczach świata.

UCZTA MOGŁA MIEĆ MIEJSCE W PAŁACU­FORTECY

Herod odesłał Jana z Galilei do pałacu w Macheroncie, który był także fortecą. W ten sposób odsunął go od Herodiady i jej szczególnych wpływów, a jednocześnie zadowolił ją tym, że Jan znalazł się o tyle daleko, iż rzadziej odwiedzał go Herod. Przypuszcza się, że uczta odbywała się właśnie w tym pałacu-fortecy, że Herod rzeczywiście tam się znajdował przygotowując się do wojny z królem Arabii, i że zgromadzenie znamienitych postaci z całego państwa było w pewnym stopniu patriotycznym zebraniem całego królestwa dla zapewnienia króla o przychylności i dobrej woli wszystkich jego poddanych i wpływowych podwładnych. W takich uroczystościach uczestniczyli tylko mężczyźni i były one obficie zaopatrzone nie tylko w jadło, lecz także trunki, w wyniku czego całe towarzystwo stawało się bardzo wesołe.
    Herodiada dosyć dobrze znała króla i przygotowywała dla niego pułapkę. Wiedziała, że cokolwiek obieca w otoczeniu swych dostojników i książąt, będzie czuł się zobowiązany spełnić. Wiedziała także, że zwyczajem tamtych czasów i tamtego kraju było pojawianie się przy końcu uczty, między uczestnikami, tańczących dziewcząt ubranych w półprzezroczyste szaty i w takich okolicznościach zwyczajem było, by król, stosownie do uznania, udzielił tancerce jakiegoś prezentu w związku z jej oddaniem się zmysłowemu tańcowi. Herodiada przygotowała niespodziankę dla nich wszystkich: tańczące dziewczyny pochodziły zwykle z niższych klas - ona zamierzała wywrzeć na wszystkich szczególne wrażenie przez użycie w tym celu swej córki, księżniczki, wnuczki Heroda Wielkiego. Spryt tej kobiety widoczny jest na każdym kroku, a jej plany zostały zrealizowane dokładnie tak, jak je obmyśliła i pragnęła. Król i jego dostojnicy zostali zaskoczeni, a ten pierwszy powiedział do dziewczyny: "O cokolwiek byś mię prosiła, dam ci aż do połowy królestwa mego". Jeśli skłonni jesteśmy myśleć o tym jako o czymś bardzo ekstrawaganckim, pamiętajmy, że liczni bogaci światowi mężczyźni są podobnie nierozsądni, ponieważ i w naszych czasach na kobiety o wątpliwej wartości wydają tysiące i setki tysięcy.

SPRYT WĘŻA

Herodiada trzymała tę sprawę w tajemnicy. Nawet jej córka Salome nie wiedziała o cenie, jaką zamierzała osiągnąć. Dziewczyna wiedziała jedynie, że gdy król zapyta ją o wybór prezentu, deklarując gotowość jego udzielenia, ona ma odejść i zapytać matkę o co powinna prosić.
    Herod był zdumiony prośbą o głowę Jana Chrzciciela. Chociaż był pozbawiony zasad, zatwardziały, tłumiący swe sumienie i bardzo zdemoralizowany, nigdy nie myślał o zamordowaniu proroka Bożego. Czytamy, że "zasmucił się król bardzo". W pewnym stopniu najwyraźniej zaczął zdawać sobie sprawę, że został usidlony. Przez człowieka o odpowiednio zrównoważonym umyśle i właściwej zdolności osądzania, sprawa ta zostałaby z łatwością rozwiązana, ale nie przez kogoś z charakterem Heroda.
    Jakimkolwiek by nie było sumienie Heroda, teraz zastanowiło się nad drugą stroną i usilnie podpowiadało, że skoro złożył obietnicę, nie powinien jej łamać, że złamanie przysięgi złożonej przez króla w obecności jego dostojników oznaczałoby, iż jest on człowiekiem pozbawionym zasad i charakteru i że dworzanie ci nie mogą polegać na nim ani żadnych obietnicach czynionych wobec nich w związku z mającą wkrótce nastąpić wojną. Czytamy więc, że z powodu złożonej przysięgi i obecnych osób (i moglibyśmy dodać z powodu pychy) Herod ustąpił. A ponieważ prośba należała do gatunku tych, które należy spełniać od razu, natychmiast wysłał kata do Jana. W ten sposób jako król okazał swą wielkość, szacunek dla prześwietnego towarzystwa, wysoką ocenę swego przyrzeczenia i władzę oraz moc króla. Słusznie Pismo Święte oświadcza, że wiele rzeczy wysoko cenionych wśród ludzi jest obrzydliwością dla Pana, i w takim stopniu, w jakim lud Boży napełnia się Jego duchem, Jego umysłem, Jego usposobieniem i duchem zdrowego rozsądku, w takim stają się obrzydliwością dla nas.

JAN CHRZCICIEL A HEROD ANTYPAS

Przed naszymi umysłami stają dwie wielkie postacie z kart historii: prorok Pana, o którym Jezus powiedział, "nie powstał większy nad Jana Chrzciciela" oraz Herod Antypas, wybitny za swoich dni i zaznaczony na czarnych kartach historii minionych dziewiętnastu stuleci. Ten pierwszy był mężem Bożym, którego życie, czas i wszystko co posiadał było poświęcone na służbę Stwórcy, głoszeniu sprawiedliwych zasad, napominaniu współbliźnich do porzucenia grzechu i postępowania według zasad sprawiedliwości; ten drugi, obdarzony władzą, z wielkimi możliwościami wywierania wpływu w kierunku dobra lub zła, wykorzystał te możliwości ze szkodą dla samego siebie i niezgodnie z wszelkimi zasadami sprawiedliwości i jakimkolwiek dobrym wpływem na ludzi, nad którymi sprawował krótką władzę. Ten pierwszy zużył swe życie na głoszeniu prawdy, doznał uwięzienia, a następnie został ścięty; ten drugi zaś miał luksusowe życie, zaspokajając swe pragnienia, sławiony przez ludzi, mając władzę odebrania życia drugiemu. Jaka będzie nagroda?
    Czy ktokolwiek, kto wierzy w Boga i w wypełnienie się Jego obietnic dotyczących życia wiecznego, może wątpić, że w przyszłości między tymi dwiema osobami będzie olbrzymia różnica? Czy ktokolwiek, kto rozumie Boski plan, może wątpić, że wierny aż do śmierci Jan Chrzciciel będzie jednym z książąt, jakich Pan chwały w przyszłości wyznaczy do prowadzenia i kierowania sprawami świata i podnoszenia wzdychającego stworzenia? Takim wartościowym charakterom Pan może powierzyć znaczną część swego dzieła, a my, dostrzegając Pański wybór w tym celu, możemy mieć większą ufność we wspaniały rezultat tego dzieła we właściwym dla Boga czasie.
    A czego możemy spodziewać się dla Heroda i innych jemu podobnych, którzy gwałcili swe sumienie, degradowali siebie, a swe możliwości wykorzystywali dla zła, a nie dobra? Z pewnością możemy spodziewać się, że "będą wielce karani" dzięki Bogu nie w wiecznych mękach, lecz jak oznajmia Biblia przez sprawiedliwe ukaranie "duszy każdego człowieka", który czyni zło (Rzym. 2:9).
    W jakim stopniu Herod mając wielkie możliwości splamił i zdegradował swoje sumienie, w takim samym bez wątpienia obudzi się w poranku zmartwychwstania, tj. na niskim moralnie poziomie i będzie miał odpowiednio dłuższą drogę powrotu do tego stanu sumienia, jakie posiadał na początku swej kariery, choć wówczas mógł on być bardzo nędzny. Poza tym, jeśli w czasie tysiąca lat wieku Tysiąclecia będzie chciał przy jego końcu uzyskać doskonałość utraconą w Edenie, a odkupioną na Kalwarii, niezbędny będzie dalszy postęp, rozwój i wspinanie się jeszcze wyżej.

"POHAŃBIENIE I WZGARDA WIECZNA"

Gwałcenie sumienia i nadużywanie władzy przez Heroda i Herodiadę przyniosło im złą sławę na całym świecie. Pismo Święte zapewnia nas, że w słusznym dla Boga czasie - w okresie Tysiąclecia - w wyniku okupowego dzieła Chrystusa powstaną oni z grobu wraz z resztą rodziny adamowej. Przez proroka Daniela Pan przedstawił rzesze ludzkości powstające na hańbę i wieczną wzgardę, a możemy być pewni, że tych dwoje dostąpi szczególnej hańby i wzgardy razem z Neronem, Dioklecjanem, Hitlerem, Stalinem i innymi potwornymi postaciami z historii. Możemy założyć, że zanim tacy zostaną wzbudzeni cały świat osiągnie już znaczny postęp i rozwój w kierunku doskonałości.
    Znajomość Pana będzie powszechną i głęboką jak ocean, a ludzki rozum odpowiednio do tego poszerzy swe możliwości, tak że złe czyny tej pary będą jeszcze większą obrzydliwością niż obecnie. Dla winnych olbrzymim ciężarem będzie postawienie ich przed światem znającym ich grzeszne, zatwardziałe postępowanie. Będą czuli się tak, jak gdyby ze wstydu zapadali się w ziemię. Ale to nie wszystko: gwałcenie przez nich sumienia i powstała z tego degradacja znacznie dłużej będą utrzymywać ich w tym przykrym stanie - ich postęp w kierunku doskonałości będzie z tego powodu wolniejszy, a hańba i wzgarda większa i wydłużona. Dziękujemy jednak Bogu, że w Chrystusie jest odpuszczenie grzechów nawet dla najbardziej nikczemnych i że ci, którzy nigdy nie słyszeli o Chrystusie w prawdziwym tego słowa znaczeniu, lecz pod wpływem boga tego świata mieli swe umysły całkowicie zaślepione i zdegradowane przez grzech, ostatecznie zostaną oświeceni i dowiedziawszy się o łasce Boga przez Chrystusa otrzymają sposobność skorzystania z Jego miłosierdzia i wzmacniających błogosławieństw, które stopniowo podźwigną ich ze stanu pohańbienia i wzgardy ze strony współbliźnich. Jeśli jednak nie skorzystają z tego miłosierdzia i tych przywilejów, i w ten sposób okażą się niegodnymi jakiejkolwiek Boskiej łaski, umrą - umrą wtórą śmiercią.
    Powinniśmy przy tej okazji pamiętać o obietnicy naszego Pana, że w dniu tym łatwiej będzie Sodomie i Gomorze niż Kafarnaum i innym miastom Galilei. Sądzimy zatem, że łatwiej będzie także królowi Sodomy niż królowi Herodowi. Pomimo tego, błogosławiony plan Pana jest taki, że Jego warunki nawet dla tych najgorszych z ogółu ludzkości nie będą niemożliwe do zniesienia. Możemy być pewni, że dla podniesienia ich z grzechu i śmierci zostanie uczynione wszystko to, co tylko będzie możliwe.

- artykuł zaczerpnięty z miesięcznika religijnego "Teraźniejsza Prawda" `92(43).



Na poczatek
  Izrael Kultura Historia Turystyka Pomoc duchowa Żydzi w Polsce Czasy i Fakty

Copyright ©2004-2005 by Gedeon